Mellon-Thomas B NDE
|
IDĄC PRZEZ
ŚWIATŁO BOSKIE ŚWIATŁO Pamiętam, jak pewnego
ranka się obudziłem w domu około 4.30 nad ranem i wiedziałem, że ten moment
nadchodzi. To był dzień, którego miałem umrzeć. Zadzwoniłem do kilku znajomych
by się pożegnać. Obudziłem opiekunkę z hospicjum i powiedziałem jej o tym.
Umówiłem się z nią, że po mojej śmierci nie będzie ruszać mojego ciała przez 6
godzin, bo wcześniej czytałem, że zaraz po śmierci dzieją się interesujące
rzeczy. Zasnąłem. Ku mojemu zdziwieniu
wszystko się zatrzymało. Na prawdę można kontrolować swoje NDE. To nie jest jak
przejażdżka na górskiej kolejce. Zostałem uhonorowany i mogłem porozmawiać z tym
Światłem. Zmieniało się przyjmując różne postacie np. w Jezusa, Buddę, Krisznę,
mandale czy też było podobne do archetypów. Spytałem to Światło "Co tu się
dzieje? Proszę, wyjaśnij mi kim jesteś. Na prawdę chcę poznać sytuację, w jakiej
jestem." Nie mogę tu przytoczyć jak to powiedziałem dokładnie, po to było jak
telepatia. Mogę wam tylko
powiedzieć, że wszystko zamieniło się w matrycę, mandalę ludzkich dusz.
Widziałem to, co my nazywamy "wyższym ja". W nas samych jest totaką
matrycą. Jest to również przewód łączący ze Źródłem. A my wszyscy bezpośrednio
pochodzimy od tego Źródła. Wszyscy mamy swoje "wyższe ja" czy też swoją duchową
część. Objawiło mi się to w najprawdziwszej formie energii. Mogę to tylko opisać
w ten sposób, że to wyższe ja jest jakby przewodem. Nie wygląda jak przewód, ale
jest bezpośrednim połączeniem nas wszystkich ze Źródłem. Poprosiłem, by Światło
dalej mi wyjaśniało. Już rozumiałem matrycę. Nasza planeta jest oplątana siecią.
Tą siecią my wszyscy jesteśmy połączeni. To jak wielka firma. Następny ledwo
zauważalny poziom duchowy, można by było powiedzieć. I wtedy, po kilku minutach,
poprosiłem o więcej wyjaśnień. Na prawdę chciałem wiedzieć o co chodzi we
wszechświecie. Byłem już wtedy gotowy do odejścia. Powiedziałem "jestem gotowy,
weź mnie. Wtedy światło jawiło się jako najpiękniejsza rzecz: mandala ludzkich
dusz. Wszystkie te informacje
przekazywane mi przez Światło ukazywały się przez cały czas.Spytałem "Co
oznacza, że ludzkość będzie zbawiona?" I wtedy, z dźwiękiem trąby ukazał się
grad wirujących świateł, a światło przemówiło "Zapamiętaj to sobie, nigdy nie
zapomnij; to ty się zbawiasz, odkupujesz i leczysz. Zawsze tak było i będzie.
Takim zostałeś stworzony od początków świata". W tym momencie zdałem
sobie sprawę z czegoś jeszcze. ZOSTALIŚMY JUŻ ZBAWIENI i zbawiliśmy siebie, gdyż
tak zostaliśmy zaprojektowani - by się ulepszać i poprawiać, jak i reszta
stworzonego przez Boga wszechświata.I na tym właśnie polega powtórne
przyjście Jezusa. Podziękowałem całym sercem boskiemu światłu. Następne, co
powiedziałem to "Drogi Boże, drogi Wszechświecie, drogie Wyższe ja, kocham
Życie". Światło wchłaniało mnie
jeszcze głębiej. Jakby mnie pochłaniało. Po dziś dzień to Światło Miłości jest
nie do opisania. Zaglądnąłem do innej sfery. Jeszcze głębszej niż poprzednia.
Uświadomiłem sobie więcej, jeszcze więcej. To był olbrzymi strumień Światła.
Szeroki, pełny. Głęboko w Sercu Życia. Spytałem co to. Odpowiedź brzmiała "To
jest RZEKA ŻYCIA pij jej wodę aż się nasycisz" Więc piłem. Brałem łyk za łykiem.
Piłem życie w swojej czystej formie! To jak ekstaza. Światło wtedy orzekło
"Pragniesz czegoś". Wszystko o mnie wiedziało. Znało moją przeszłość,
teraźniejszość i przyszłość. "Tak!" odpowiedziałem. Chciałem zobaczyć resztę
wszechświata - poza naszym układem słonecznym. Poza tym, co może sobie człowiek
wyobrazić. Światło powiedziało, że mogę podążać za Strumieniem. Zrobiłem to i
zostałem poniesiony przez światło na końcu tunelu. Słyszałem łagodne grzmoty.
Jak prędko leciałem! Kiedy znalazłem się w
tym drugim świetle moja świadomość była taki wielka, że przekraczała nawet
Prawdę. To są chyba najlepsze słowa jakimi mogę ten stan opisać. Postaram się
jednak wyjaśnić to lepiej. Gdy przedostałem się do drugiego światła,
rozszerzyłem się poza pierwsze. Znalazłem się w totalnym bezruchu, poza ciszą.
Widziałem i dostrzegałem wszystko ciągle, poza nieskończoność. Byłem w próżni. Znajdowałem się w stanie
jeszcze sprzed Wielkiego Wybuchu. Przedostałem się do początku czasu - do
Pierwszego Słowa, Pierwszego Drgnięcia. Byłem w centrum stworzenia, jakbym
dotykał twarzy Boga. To nie było odczucie religijne, tylko jakby jedność z
Życiem i Świadomością absolutną. Mówiąc, że dostrzegałem
wszystko, poza nieskończoność miałem na myśli doświadczanie całego stworzenia.
Bez początku i bez końca. To poszerza horyzonty, prawda? Naukowcy postrzegają
Wielki Wybuch jako pojedyncze wydarzenie, które stworzyło wszechświat. A ja
widziałem Wielki Wybuch jako jeden z nieskończonej liczby takich wybuchów, które
tworzyły wszechświat nieskończenie i równocześnie.Jedyne wyobrażenie tego
potrafią stworzyć superkomputery używając równań geometrii fraktalnej. Starożytni to wiedzieli.
Bóg według nich okresowo stwarzał nowe wszechświaty wydychając je oraz pozbawiał
istnienia innych wdychając je. Te epoki zwane były Yugami. Współczesna nauka
nazywa to Wielkim Wybuchem. Byłem absolutnie i zupełnie świadomy. Oglądałem
wszystkie Wielkie Wybuchy czy też Yugi. Wchodziłem do ich wnętrza -do
wszystkich naraz. Zauważyłem, że każda najmniejsza cześć stworzenia ma sama moc
tworzenia. Nawet spróbowanie wyjaśnienia tego jest trudne. Wciąż brakuje mi
słów, gdy mam to opisać. Współczesna nauka
zaczęła zajmować się tą przestrzenią. Nazywają to punktem zero. Gdy próbuję się
ją zmierzyć, mierniki przebijają podziałkę, czy też, że tak powiem, udają się w
nieskończoność. Nie ma jeszcze sposobu na mierzenie nieskończoności dokładnie.
Tej przestrzeni zero jest w twoim ciele, jak i w całym wszechświecie, więcej niż
czegokolwiek innego. ŚWIATŁO MIŁOŚCI "I co teraz?"
Pomyślałem. . Trzy miesiące później
przyjaciel powiedział, że powinienem dać się zbadać. Zrobiłem więc to. Zrobiłem
sobie obrazowanie itp. Na prawdę dobrze się czułem i bałem się, że mogę usłyszeć
złe wiadomości po badaniach. Pamiętam jak lekarz w klinice powiedział "No, nic
tu u pana nie widzę". "Na prawdę?" powiedziałem. "To musi być cud". Te rzeczy
się zdarzają, nazywają się spontaniczną remisją. Zachowywał się jakby to na nim
wrażenia nie zrobiło. Ale tu zdarzył się cud i ja w niego wierzyłem, nawet wbrew
innym. Środek Ziemi jest
wielkim przetwornikiem energii. Wygląda to tak jak na rysunkach
przedstawiających pole magnetyczne ziemi. Nasz cykl polega na ciągłym wciąganiu
reinkarnowanych dusz z powrotem. Znakiem, że osiąga się człowieczeństwo jest
wyrabianie swojej własnej indywidualnej świadomości.
OPIS DOŚWIADCZENIA:
Mellen-Thomas Benedict jest artystą, który miał NDE w roku 1982. Był wtedy
martwy przez ponad półtorej godziny. Wyszedł z własnego ciała i powędrował w
górę, do Światła. Będąc ciekawym wszechświata, został zabrany daleko, do
odległych poziomów egzystencji i jeszcze dalej, aż do energetycznego Oceanu
Nicości starszego od Wielkiego Wybuchu. Na temat jego przeżycia, De. Kenneth
Ring powiedział "Jego opowieść jest jedną z najbardziej niewiarygodnych
historii, z jakimi się spotkałem w całym swoim szerokim badaniu tych zjawisk."
DROGA DO ŚMIERCI
W 1982 roku zmarłem na raka. Stan, w jakim się znajdowałem nie pozwalał na
operację, a chemioterapia, jaką mogli mi zaoferować uczyniła by mnie jeszcze
bardziej warzywem. Dawano mi jakieś 6-8 miesięcy życia. Miałem w latach
siedemdziesiątych bzika na punkcie wiadomości i byłem przygnębiony kryzysem
nuklearnym, ekologicznym itd.
Więc nie mając duchowych podstaw, uwierzyłem, że natura popełniła błąd i że
ludzie są istotami skazanymi na raka. Nie widziałem rozwiązań problemów, jakie
sami stworzyliśmy sobie i całej Ziemi. Wszystkich postrzegałem jako chorych raka
i właśnie to mnie spotkało. To mnie zabiło. Uważajcie na to co myślicie o
świecie. Ja miałem bardzo negatywne poglądy. To doprowadziło mnie do śmierci.
Próbowałem różnego rodzaju alternatywnych metod leczenia, nic nie pomagało. Więc
wywnioskowałem, że to sprawa moja i Boga. Nigdy wcześniej nie stanąłem z Bogiem
twarzą w twarz, nie miałem z Nim do czynienia.Nie byłem wtedy jakoś
specjalnie duchową osobą. Dopiero rozpoczynałem swoją wędrówkę i poznawanie
duchowości oraz alternatywnych metod leczenia. Zacząłem czytać wszystko co mi
wpadło na ten temat i poznawać temat, a z drugiej strony, nie chciałem być
zaskoczony. Czytałem o wielu różnych religiach i filozofiach. Wszystkie były
bardzo interesujące dając nadzieje na coś tam, po drugiej stronie.
Jako niezatrudniony nigdzie, pracujący na siebie witrażowy artysta, nie miałem
żadnego ubezpieczenia zdrowotnego. Więc moje oszczędności wyczerpały się z dnia
na dzień podczas moich prób. Idąc do lekarza nie posiadałem żadnego
ubezpieczenia, a nie chciałem zrujnować finansowo swojej rodziny. Więc
postanowiłem sam sobie dać z tym radę. Nie odczuwałem ciągłego bólu, lecz często
na chwilę traciłem przytomność. Doszło już do tego, że bałem się odważyć
prowadzić samochód aż w końcu wylądowałem w hospicjum. Miałem tam własną
opiekunkę. Obdarzono mnie tym aniołem, który prowadzić mnie przez końcówkę
mojego życia. Trwało to około 18 miesięcy. Nie chciałem przyjmować zbyt wielu
leków, bo chciałem pozostać jak najbardziej świadomy. Aż wreszcie pojawiły się
tak okropne bóle, które zaprzątały mi całą świadomość, na szczęście trwało to
tylko kilka dni i zdarzało się co jakiś czas.
Następne, co pamiętam to początek typowego przeżycia na granicy śmierci. Nagle
odzyskałem świadomość i byłem w pozycji stojącej, a moje ciało pozostawało w
łóżku. Dookoła mnie była ciemność. Bycie poza ciałem jest realniejsze niż bycie
wewnątrz niego. Wszystko było tak wyraźne, że widziałem co jest w innych
pokojach, widziałem dach domu, wszystko co było dookoła niego i pod nim.
Pojawiło się to światło. Skierowałem się do niego. Było bardzo podobne do tego
światła opisywanego przez innych ludzi w NDE. Było takie cudowne, namacalne,
czuło się je. Było też przyciągające i chciało się iść w jego kierunku tak jak w
ramiona swojej idealnej matki czy ojca. Gdy zacząłem iść w kierunku tego
światła, czułem intuicyjnie, że gdy w nie wejdę to umrę. Więc powiedziałem
"Proszę poczekaj sekundkę. Muszę się zastanowić; chciałbym wpierw z tobą
porozmawiać, nim odejdę".
Światło odpowiedziało. Przekazane mi informacje mówiły, że to, w co wierzysz
kształtuje twoją reakcję na światło. Tzn. będąc buddystą, katolikiem czy też
fundamentalistą doświadcza się rzeczy trochę innych. Możesz to wtedy obejrzeć,
zbadać, lecz wielu ludzi tego nie robi. Kiedy światło mnie się objawiło,
zrozumiałem, że oglądam Swoje Wyższe ja.
Więc światło pokazywało mi matrycę. Stało się jasnym, że te wszystkie nasze
"wyższe ja" są ze sobą połączone. Stanowią jedność. Jesteśmy po prostu jedną i
tą samą istotąNie było to cechą jakiejś konkretnej religii. Więc to
właśnie mi pokazano. Mandala ('mandala' - obraz, przedstawienie wszechświata w
niektórych wschodnich religiach) dusz była najpiękniejszą rzeczą. Wszedłem w
nią. Uczucie było podobne do miłości, która leczy i regeneruje.
Doszedłem do tego punktu ze swoją negatywną wizją przyszłych zdarzeń na naszej
planecie. Poprosiłem o dalsze wyjaśnienia. Ujrzałem ten piękny wizerunek
ludzkiej esencji. Tego, czym jesteśmy, naszego rdzenia. Jesteśmy
najpiękniejszymi stworzeniami. Ludzka dusza, matryca ludzkich dusz jaką razem
tworzymy jest absolutnie fantastyczna, piękna. Nie potrafię wyrazić jak bardzo
zmieniła się wtedy moja opinia na temat ludzki. Powiedziałem "Boże! Nie
wiedziałem, że jesteśmy aż tak piękni." Na jakimkolwiek poziomie, w jakimkolwiek
kształcie, jesteś NA PRAWDĘ najpiękniejszym stworzeniem. Byłem zdumiony, gdy
dowiedziałem się, że w żadnym z nas nie ma zła. Spytałem "Jak to?"
Odpowiedziano, że w żadnej duszy nie ma pierwiastka zła z natury. Straszne
wydarzenia, jakie przydarzają się ludziom potrafią skłonić ich do czynienia zła.
Ale same ich dusze nie są złe. To, czego każdy szuka, co utrzymuje każdego to
miłość - tak powiedziało mi Światło. To, co psuje ludzi to brak miłości.
NICOŚĆ
Nagle zacząłem gwałtownie odlatywać na tym Źródle Życia. Widziałem, jak Ziemia
się oddala. Układ słoneczny w całej swojej okazałości śmignął mi przed oczami i
zniknął. Podróżując szybciej niż światło leciałem przez sam środek galaktyki
wchłaniając jeszcze więcej wiedzy niż wcześniej. Dowiedziałem się, że ta
galaktyka jak i też cały wszechświat pęka od wielu form życia. Widziałem wiele
światów. Dobrą wiadomością jest to, że nie jesteśmy sami we wszechświecie!
Podczas mojej przejażdżki tym strumieniem, cała jego struktura się rozszerzała
formując fale energii w kształcie fraktali. Wspaniałe grupki galaktyk tętniące
swą starożytną wiedzą przelatywały obok. Na początku myślałem, że dokądś
podążam. Ale potem zrozumiałem, że ponieważ rozszerzał się ten strumień, i moja
świadomość się powiększała by wchłonąć wszystko we wszechświecie! Wszystkiego
rodzaju stworzenia przebiegały obok mnie. To był niewyobrażalny cud! Byłem na
prawdę cudownym dzieckiem, dzieckiem we wszechświecie!
Wydawało się mi, że wszystko stworzenie wzlatuje nade mnie, a zaraz potem ginie
w małych cząstkach światła. Prawie natychmiast pojawiło się inne światło.
Ze wszystkich stron. Było tak inne od tamtego. Złożone było ze wszystkich
możliwych częstotliwości spotykanych we wszechświecie. Poczułem i usłyszałem
kilka delikatnych uderzeń. Moja świadomość miała wejść w pole oddziaływania
całego Hologramowego Wszechświata.
Lata zajęło mi nim odnalazłem odpowiednie słowa by opisać doświadczenie w tej
Nicości. Teraz mogę wam to powiedzieć; Nicość jest jeszcze mniej niż niczym. Ale
i więcej, ale i jest też wszystkim, co tylko istnieje! To zero absolutne, chaos
stwarzający wszelkie możliwości. To Świadomość Całkowita. Jeszcze więcej niż
Uniwersalna Inteligencja.
Gdzie jest Nicość? Wiem. Jest wewnątrz i na zewnątrz wszystkiego. Nawet ty,
kiedy żyjesz zawsze znajdujesz się na zewnątrz i wewnątrz jej równocześnie. Nie
musisz nigdzie iść, czy t umierać by się do niej dostać. Jest ona próżnią,
nicością znajdującą się pomiędzy wszystkim fizycznymi ciałami. Jest PRZESTRZENIĄ
między atomami.
To, czym mistycy nazywają Nicością, na prawdę nią nie jest. Jest pełna energii,
innej energii, niż ta, która stworzyła wszystko, czym jesteśmy. Wszystko
począwszy od Wielkiego Wybuchu jest wibracją pochodzącą od pierwszego
wypowiedzianego słowa. Biblijne "Jestem" na prawdę kończy się znakiem zapytania.
"Jestem - Czym jestem?"
Więc wszystko stworzenie to Bóg w Bogu w każdej formie, w trwającej,
nieskończonej eksploracji dokonującej się w nas wszystkich. W naszej każdej
cząstce: we włosie na głowie, w każdym listku na każdym drzewie, w każdym
atomie. Zacząłem zauważać, że wszystko, co istnieje to Ja, dosłownie. Wszystko
jest tym Wyższym Ja.Dlatego Bóg dostrzega nawet spadający liść. To ważne,
bowiem gdziekolwiek się znajdujesz, jesteś w centrum wszechświata. We wszystkim
jest Bóg. Jest również w Nicości.
Podróżując prze Nicość, Yugi i wszelkie stworzenie, byłem zupełnie poza czasem i
przestrzenią, w sensie, w jakim my ją postrzegamy. W tym stanie odkryłem, że
wszystko jest czystą absolutną świadomością, lub też Bogiem doświadczającym
życia. Nicość jest zupełnie tego pozbawiona. To jakby stan przed-życia. Bóg to
więcej niż tylko śmierć lub życie. Dlatego też we wszechświecie można
doświadczyć więcej niż tylko życia i śmierci!
Będąc w Próżni byłem świadomy wszystkiego, co kiedykolwiek było stworzone. To
tak jakbym patrzył oczyma Boga. Stałem się Bogiem. Nagle nie byłem już sobą. I
nagle wiedziałem po co i dlaczego istniał każdy atom. Interesujące jest to, że
będąc w Próżni wiedziałem, że Boga tam nie ma. Bóg jest tu - o to w tym
wszystkim chodzi.
Więc to całe ludzkie poszukiwanie Boga... Bóg dał nam wszystko, to wszystko tu
jest. To co nam zostaje to odkrywanie Boga w nas samych. Ludzie są tak
pochłonięci stawaniem się Bogiem, że przestają zauważać, że są już Bogiem i Bóg
staje się nami.
Gdy sobie z tego zdałem sprawę chciałem już opuścić Nicość. Chciałem wrócić do
tego świata. To wydawało się naturalnym. I nagle z powrotem wróciłem podróżując
tą samą drogą z powrotem, przez drugie światło, słysząc jeszcze kilka uderzeń.
Co to była za jazda! Widziałem jeszcze więcej niż poprzednio.
Przeleciałem przez środek naszej galaktyki będący czarną dziurą. Czarne dziury
są takimi przetwarzaczami, utylizatorami wszechświata. Wiecie co jest po drugiej
stronie czarnej dziury? My tam jesteśmy, nasza galaktyka przetworzona z innego
wszechświata. Wygląda jak fantastyczne świetlne miasto. Cała energia po tej
stronie jest światłem. Każda cząstka mniejsza od atomu, atom, gwiazda, planeta.
Nawet świadomość jest stworzona ze światła i ma swoją częstotliwość. Światło
żyje. Wszystko jest z niego stworzone. Więc wszystko żyje. Wszystko pochodzi od
boskiego światła i jest istotą inteligentną.
Gdy podróżowałem tym źródłem, w końcu zobaczyłem ogromne światło, które się
zbliżało. Wiedziałem, że jest to "to Pierwsze światło" , to Wyższe Ja, świetlna
matryca naszego systemu słonecznego. Pojawił się wtedy w tym świetle też i cały
układ słoneczny. Zobaczyłem, że układ słoneczny, ten, w którym mieszkamy to
nasze większe lokalne ciało. Na prawdę jesteśmy więksi niż nam się wydaje. My
jesteśmy jego częścią, a Ziemia jest wielkim stworzeniem, którym jesteśmy my.
Widziałem całą energię, jaką generuje ten układ słoneczny. To jest wspaniały
pokaz światła! Słyszałem muzykę sfer. Układ słoneczny podobnie jak inne ciała
niebieskie generuję jedyną w swoim rodzaju matrycę światła, dźwięku i
wibrujących energii. Bardziej rozwinięte cywilizacje umieją rozpoznać życie we
wszechświecie (w naszym rozumieniu) dzięki wpływowi tych energii. To banalne.
Ziemia jest Cudownym Dzieckiem (ludzie) wydają wiele dźwięków słyszalnych we
wszechświecie nawet teraz, jak dzieci bawiące się na dworze.
Podążałem tym źródłem aż do centrum tego światła. Czułem jak mnie ogarniało z
każdym swoim oddechem po którym następowało lekkie uderzenie.
Znajdowałem się w tym ogromnym świetle miłości, a źródło życia płynęło przeze
mnie. Jeszcze raz podkreślę, to było najbardziej kochające, nie-sądliwe światło.
To idealny rodzic dla Cudownego Dziecka.
Światło wyjaśniło mi: śmierć nie istnieje. Ludzie są nieśmiertelni. Od zawsze
żyjemy! Zdałem sobie sprawę, że jesteśmy częścią naturalnego żyjącego systemu,
który nieskończenie się odtwarza. Nikt nie powiedział mi, że muszę wracać.
Wiedziałem, że wrócę. To było po prostu naturalne, z tego co widziałem.
Nie wiem jak długo byłem w tym świetle, licząc ludzkim czasem. Przyszedł jednak
moment, w którym doszedłem do wniosku, że odpowiedziano już na wszystkie moje
pytania, a czas powrotu się zbliża. Mówiąc, że odpowiedziano mi na wszystkie
pytania po tej drugiej stronie, mam dokładnie na myśli to. Wszystkie. Każdy
człowiek ma swoje własne pytania, na które chce znać odpowiedź. Niektóre z tych
pytań są wspólne, lecz każdy z nas wgłębia się w to coś, co my nazywamy życiem
sam, na własną rękę. Tak jest z każdą formą życia począwszy od gór aż do listka
na drzewie.
To jest bardzo ważne dla reszty z nas. Tworzy to bowiem Wielki Obraz, pełnię
życia. Jesteśmy dosłownie bogiem, który sam siebie odkrywa. Nasza wyjątkowość
podnosi wartość naszemu życiu.
POWRÓT NA ZIEMIĘ
Gdy rozpocząłem wracać na ziemię, nikt mi nie powiedział, nie przyszło mi nawet
na myśl, że wrócę do tego samego ciała. To nie miało po prostu znaczenia.
Całkowicie ufałem Światłu i życiu. Gdy strumień połączył się z Wielkim Światłem,
poprosiłem, bym po powrocie na ziemię nie zapomniał tego, co się dowiedziałem.
Usłyszałem "Dobrze". Zabrzmiało to jak pocałunek dla mojej duszy.
Zabrano mnie z powrotem do tej wibrującej sfery. Cały proces się odwracał, a do
mnie docierało jeszcze więcej informacji. Powróciłem do domu, gdzie udzielono mi
lekcji na temat mechanizmu reinkarnacji. Odpowiedzi na pytania jak to działa, a
jak tamto zostały mi udzielone. Wiedziałem, że i mnie czeka reinkarnacja. Ziemia
to wielka fabryka energii, a nasza indywidualna świadomość powstaje z tej
będącej w każdym z nas.
Po raz pierwszy pomyślałem sobie jak o człowieku, cieszyłem się, że nim jestem.
Po tym, co zobaczyłem, cieszyłbym się nawet będąc pojedynczym atomem. Więc bycie
ludzką częścią Boga to największe błogosławieństwo. Błogosławieństwo, o jakim
się nam nie śniło w najwspanialszych snach. Dla każdego z nas bycie ludzką
istotą w tym całym doświadczeniu jest rzeczą wspaniałą. Nie ważne, gdzie
jesteśmy, jak się czujemy, i tak jesteśmy błogosławieństwem tej planety.
Więc przeszedłem przez proces reinkarnacji w oczekiwaniu na ponowne stanie się
małym dzieckiem. Ale lekcja dana mi na temat reinkarnacji i sposobu rozwoju
jednostki, wróciłem do własnego ciała. Gdy otworzyłem oczy byłem zaskoczony. Nie
wiem czemu, w końcu rozumiałem dlaczego, ale jednak. Znalazłem się w moim
pokoju, zobaczyłem płaczącą nade mną opiekunkę z hospicjum. Poddała się po
półtorej godziny od znalezienia mnie nieżywym. Była pewna, że nie żyję. Wszystko
na to wskazywało - robiłem się sztywny.
Nie wiemy jak długo nie żyłem, ale wiemy, że nim mnie znaleziono minęło półtorej
godziny. Uhonorowała moje życzenie pozostawienia mojego świeżo zmarłego ciała
przez parę godzin, tak długo, jak mogła. Mieliśmy stetoskop ze wzmocnieniem i
wiele innych metod sprawdzenia funkcji życiowych ciała by sprawdzić co się
dzieje.Można zweryfikować, że na prawdę nie żyłem. To nie było przeżycie
na granicy śmierci, ale śmierć sama w sobie trwająca co najmniej półtorej
godziny. Znalazła mnie nieżywego i sprawdziła stetoskop, ciśnienie krwi i tempo
pracy serca przez ostatnie półtorej godziny. Później się obudziłem i zobaczyłem
światło na zewnątrz. Chciałem wstać i iść w jego kierunku, ale wypadłem z łóżka.
Usłyszała głośny dźwięk i wbiegła do pokoju znajdując mnie na podłodze.
Gdy wyzdrowiałem, byłem zaskoczony ale też i pod wrażeniem tego, co mi się
stało.Na początku nie miałem żadnych wspomnień tej podróży. Wciąż
wymykałem się z tego świata pytając czy ja jeszcze żyję? Ten świat był jak sen,
nie tamten. W ciągu trzech dni znów czułem się normalnie. Wszystko było
jaśniejsze, ale czułem się trochę inaczej niż poprzednio w życiu. Moje
wspomnienia z podróży pojawiły potem. W żadnym człowieku nie widziałem nic
złego. Wcześniej lubiłem osądzać. Dużo myślałem o ludziach z problemami, a
właściwie wydawało mi się, że wszyscy oprócz mnie mają problemy.Ale
przezwyciężyłem to.
LEKCJE, JAKICH SIĘ NAUCZYŁ
Tajemnica życia ma mało do czynienia z inteligencją. Wszechświat nie jest
poddany procesom intelektualnym. Intelekt pomaga, jest pomocny, ale tutaj jest
jedynym narzędziem, jakiego używamy, zamiast używać naszych serc i tej swojej
mądrzejszej części.
Zwierzęta mają zbiorową duszę i ulegają reinkarnacji zbiorowo. Np. sarna na
pewno na zawsze pozostanie sarną. Ale kiedy rodzisz się człowiekiem (bez względu
na to czy normalnym, czy upośledzonym), to znak, że znajdujesz się na drodze do
rozwinięcia własnej, indywidualnej świadomości. A to jest jakby częścią
zbiorowej świadomości zwanej ludzkością.
Widziałem rasy ludzkie będące zbiorowymi osobowościami. Narody takie jak
Francuzi, Niemcy, Chińczycy itp. - mają własną osobowość. Nawet miasta, lokalne
grupki ludzi przyciągające konkretne dusze. Rodziny. Indywidualne gałęzie
osobowości ewoluują jak części fraktali. Zbiorowa dusza tkwi w naszej
indywidualności.Różnice między nami są bardzo, bardzo ważne. W ten sposób
Bóg odkrywa siebie samego (tu powinienem wyjaśnić: wcześniej wspomniane zostało
pojęcie Boga, który odkrywa sam siebie. Jest to podobne do posiadania dziecka.
Jest ono częścią swojej matki/ojca i ci obserwując-badając, odkrywając jego
zachowanie poznają w ten sposób samych siebie i swoją naturę w nim). Więc
zadawajcie pytania! Prowadźcie swoje badania. Odnajdziecie w sobie część Siebie
i część Boga, bo on jest tym jedynym Ja.
Co więcej, zacząłem zauważać, że wszyscy ludzie to pokrewne dusze. Jesteśmy
częścią tej samej duszy rozgałęzionej w wielu kierunkach. Ale wciąż tej samej.
Teraz, gdy przyglądam się jakiemuś człowiekowi widzę w nim bratnią duszę, moją
bratnią duszę, tę, której zawsze szukałem. Poza tym, największą pokrewną duszą
jaką będziesz mieć jesteś sam ty.
Mamy w sobie coś z mężczyzny i z kobiety. Doświadczamy tego już w łonie matki
czy też podczas reinkarnacji. Szukając tej największej bratniej duszy na
zewnątrz może nie przynieść rezultatu. Nie ma jej tam, jest tu. Tak jak Boga nie
ma "tam". Jest tu. Nie szukaj gdzieś "tam na zewnątrz", szukaj w sobie. Zacznij
swój największy w życiu romans...ze samym sobą. Dzięki temu pokochasz wszystko.
Zszedłem do miejsca, które można nazwać piekłem. Było zaskakujące. Nie było tam
Szatana czy zła. To był jakby wgląd w sferę nieszczęścia, ignorancji i niewiedzy
będącej wykształconej w człowieku. To jakby taka nieszczęśliwa wieczność. Ale
każda z dusz, jakie mnie otaczały, miały nad sobą migający promyk nadziei. Tylko
żadna nie zwracała na niego uwagi. Zjadał je ich własny żal, szok i nieszczęście.
Ale po tej jakby wieczności zacząłem przywoływać światło, tak jak małe dziecko
przywołuje mamę na pomoc.
Światło otworzyło się formując tunel, który odizolował mnie od całego tego
strachy i bólu. To właśnie piekło. Uczymy się iść trzymając się za ręce, razem.
Bramy piekła otwarte są cały czas. Złapiemy się za ręce i razem wyjdziemy z
piekła. Światło zbliżyło się do mnie przyjmując formę złotego anioła. Spytałem "Czy
ty jesteś aniołem śmierci?" Dało mi do zrozumienia, że jest moją "wyższą duszą",
matrycą mojego wyższego ja, naszą pradawną częścią. Wtedy światło zabrało mnie.
Odkąd powróciłem doświadczam jeszcze spontanicznie tego światła. Wiem również,
jak dostać się do tamtej przestrzeni kiedy tylko chcę, za pomocą medytacji.
Każdy z was może to zrobić. W taką umiejętność jesteśmy wyposażeni i jesteśmy
podłączeni do tej rzeczywistości już teraz. Ciało jest najwspanialszą świetlną
istotą, jaka tylko istnieje. Jest całym wszechświatem światła. Dusza nie skłania
nas do pozbycia się ciała. To się nie dzieje. Nie próbujcie stawać się Bogiem;
Bóg staje się wami. Tutaj.
Umysł jest jak dziecko biegające po wszechświecie.Ale ja zadaje umysłowi
pytanie: "Co musiała z tym zrobić Twoja matka?" To już następny poziom duchowej
świadomości. A! Moja matka! Nagle nie odczuwasz swojego ego, bo nie jesteś
jedyną duszą we wszechświecie.
Jednym z moich pytań skierowanych do światła było: "Czym jest niebo". Zabrano
mnie na wycieczkę po wszystkich niebach, jakie zostały stworzone: po Nirwanach,
rajach itd. Przeszedłem je. Wszystkie są wytworami myśli przez nas stworzonymi.
Na prawdę nie udajemy się do nieba, jesteśmy tylko przekształceni.